W ubiegłym tygodniu klasa 7a wyruszyła na trudną górską wyprawę. Wyprawa z plecakiem, nocleg w schronisku, wieczorne ognisko, czego trzeba więcej.
Mówiąc wyprawa, ani trochę nie przesadzam, bo w ciągu dwóch dni przeszliśmy prawie 40 km. A do tego 1800 metrów samych podejść. Naprawdę było co iść.
Pierwszy dzień wyprawy to trasa z Wilkowic na Błatnię, przez Chatę na Groniu i Klimczok. Po początkowo łatwym początku, od postoju w Chacie na Groniu, rozpoczęły się trudności. Na odcinku 300 m zyskaliśmy nagle 100 m wysokości. Było naprawę stromo. Właściwie aż do Klimczoka, cały czas podchodziliśmy. Co jakiś czas pojawiało się kluczowe pytanie “Jak długo jeszcze”? A finiszu nie było widać. Wytchnienie przyniósł dopiero postój na Klimczoku. Stamtąd na Błatnię idzie się już bardzo przyjemnym, właściwie płaskim szlakiem.
W schronisku czekał już na nas obiad. Dawno nie widziałem kotleta wielkości całego talerza. I nawet zmęczeni całodniową wędrówką, niektórzy nie byli w stanie pochłonąć takiej porcji. Tym bardziej, że wieczorem czekało na nas jeszcze ognisko i kiełbachy, śpiewy i wygłupy. I tak skończył się dzień 1.
Po noclegu w schronisku i pysznym śniadaniu ruszyliśmy dalej. Dzień drugi to trasa Błatnia – Ustroń, przez Brennę i Równicę. Trasa równie długa, chociaż już nie aż tak trudna. W Brennej czekały nas nas lody i po chwili postoju byliśmy z powrotem na szlaku. Zmęczenie dawało znać o sobie i co chwilka jeden czy drugi padał na twarz. Końcowe podejście wytrzymał w mocnym tempie tylko Igor. Brawo!!!.
Na zakończenie, już po zejsciu z Równicy schłodziliśmy zmęczone nogi w Wiśle. I to już prawie koniec. Został jeszcze pociąg do Katowic.
W przyszłym roku powtórka 🙂
Zerknijcie na film i podziwiajcie widoki, tym bardziej, że pogoda dopisała i widoczność była doskonała.